Tekst: Łukasz Babula
W Muzeum - Zamek Górków w Szamotułach trwa wystawa prezentującą dorobek iłżeckich ceramików. Tym razem, w gablotach rozgościły się gliniane indory, pawie, kogutki, sowy a nawet egzotyczne pelikany.
W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku do Iłży przybył Stanisław Gadomski, fotograf piszący także artykuły dla prasy. Zachwycony miastem, jego tradycjami garncarskimi i pięknymi wyrobami ceramików, nazwał Iłżę „miastem glinianych kogutków”. Było to bardzo trafne określenie, bowiem wszyscy iłżeccy twórcy kogutki lepili, każdy według wymyślonego przez siebie wzoru. Jednak nie tylko kogutki powstawały w pracowniach garncarzy, ale też wiele innych gatunków ptaszków, a twórcy z Iłży mieli do nich szczególne zamiłowanie i talent. Garncarze lepili zwykłe figurki ptasząt lub w postaci piszczałek, świstawek i gwizdków. Figurki mogły gruchać jak gołębie, pohukiwać jak sowy lub świergotać niczym wróble. Proste w formie i pozbawione dekoracji ptaszki, wykonywane były jako zabawki dla dzieci. Garncarz dawał je do zabawy swoim dzieciom, lub gdy sprzedawał ceramikę na cotygodniowym targu, to darował np. kogucika na dokładkę, jako zachętę do kupna swoich wyrobów. Dzięki temu matki, które były najliczniejszą klientelą, chętniej kupowały u garncarza.
W końcu też tworzenie figurek ptaków było odpoczynkiem, a także urozmaiceniem ciężkiej i monotonnej pracy, jaką było toczenie na kole tych samych wzorów naczyń. Ożywiane przez dziecięcą wyobraźnię figurki służyły tak długo, aż zostały potłuczone. Były to rzeczy błahe, gliniane bagatelki, które nie miały dużej wartości, stąd do naszych czasów nie zachowały się żadne ich przykłady z dawnych wieków (lub nie zostały jeszcze odkryte przez miejskich archeologów). Bywało jednak, że i same dzieci – potomkowie garncarzy, przesiadując w zakładzie i naśladując pracę dorosłych, dla zabawy lepiły ptasie figurki. Te dziecinne rzeźby wkładane były później do pieca razem z produkcją całego zakładu i wypalane. Ileż to uciechy musiało mieć dziecko, kiedy po ostygnięciu pieca wyjęto jego figurkę mieniącą się w słońcu barwną polewą. Wiemy, że młody Stanisław Pastuszkiewicz, pod koniec XIX wieku, kiedy miał zaledwie kilka lat, lepił figurki zwierząt, w tym ptaszków, które sprzedawał kramarzom. Młoda Jadwiga Kosiarska w latach 20. XX wieku pomagała swojemu ojcu w produkcji figurek ptaków, wykonując poszczególne elementy rzeźb np. piórka. Dzieci garncarzy bardzo szybko dorastały i uczyły się przyszłego zawodu. Niektórzy jednak, na szczęście, nigdy nie wyrośli z lepienia ptaszków.
Cały artykuł dostępny jest w nr 4/2024 "Szkła i ceramiki". Zamów już teraz
Zdjęcie: Paw, Stanisław Kosiarski, 1935 lub 1936 . Fot: Muzeum Narodowe w Krakowie