Nasze tematy

Artykuły

Delft. Błękit na każdym kroku

Tekst: Beata Grudziecka

W każdym kraju są miasta, które opowiadają historię rzemiosła, a w przypadku ceramiki każde z tych miast przekłada artystyczną tradycję na język unikalny dla swojej kultury. Hiszpania ma Talavera de la Reina, Włochy – Derutę, Portugalia szczyci się majoliką z Aveiro, a Wielka Brytania przyciąga miłośników porcelany do Stoke-on-Trent. Jednak to Delft, holenderskie miasto poprzecinane kanałami, nie tylko plasuje się w czołówce europejskich „stolic ceramiki”, lecz także od wieków kultywuje tradycje rzemieślnicze, z dumą utrzymując miano najważniejszego ośrodka tej sztuki w Europie.

Delft skradło moje serce już dawno. Każdego roku wracam tu choćby na jeden dzień, by wypić kawę w ulubionej kawiarni, pospacerować wzdłuż kanałów, zajrzeć do najpiękniejszej klatki schodowej ukrytej w kamienicy przy Koornmarkt 67 i odkrywać sekrety, które od wieków fascynują kolekcjonerów i miłośników sztuki z całego świata. To tutaj, w zaułkach wąskich, brukowych uliczek i w cieniu gotyckich wież, narodziła się jedna z najwspanialszych tradycji europejskiej ceramiki – „Delft Blue”.

Przez stulecia białe naczynia, malowane kobaltem, stawały się nie tylko znakiem rozpoznawczym miasta, ale także nośnikiem prestiżu i elegancji, które zgodnie z europejskimi trendami przenikały do królewskich pałaców, domów arystokratów i salonów ówczesnej elity. Zawsze, gdy spaceruję po wąskich uliczkach tego urokliwego miasta, wyczuwam ducha minionych czasów. Galeryjki, muzea, a nawet zwykłe witryny sklepowe zdają się szeptać o wielkości epoki, w której ceramika była nie tylko rzemiosłem, ale prawdziwą sztuką, odzwierciedlającą gust całego kontynentu.

„Delft Blue” to ponad czterysta lat tradycji. To właśnie w XVII wieku za sprawą holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, która miała swą siedzibę między innymi w Delft, miasto stało się jednym z kluczowych ośrodków rzemieślniczych. Z dalekomorskich wypraw do Europy zaczęły docierać luksusowe wyroby z Dalekiego Wschodu, w tym porcelana z Chin. Nieznane do tej pory mieszkańcom kontynentu, niezwykle lekkie, delikatne i bogato zdobione w kobaltowe wzory naczynia, stały się obiektem pożądania, a popyt na nie był tak ogromny, że lokalni rzemieślnicy zaczęli poszukiwać sposobu na stworzenie tańszych, wykonywanych na miejscu odpowiedników. 

Cały artykuł dostępny jest w nr 4/2024 "Szkła i ceramiki".  Zamów już teraz  

Zdjęcie: Ceramiczna mapa Delft. Fot. Beata Grudziecka

Wróć
W najnowszym numerze
4 / 2024
linia Szklany świat Petera Bremersa - wywiad
linia „Świat opisuję poprzez sztukę”. Profesor Przemysław Lasak
linia Powstające w płomieniu. Szkło Katarzyny Krej
linia Wywiad z hiszpańskim ceramikiem Alberto Bustosem
linia Romana Kaszczyc z Barlinka – ceramiczka i malarka
linia Delft. Błękit na każdym kroku
linia Gdańska Grupa Ceramiczna Nie/Wypaleni
linia Miasteczko glinianych ptaszków
linia Solo i w duecie. Wielogłos artystycznych postaw
linia Master class. Od eksperymentu do patentu: Moja droga do innowacji w sztuce witrażu
więcej
  linia Newsletter

Chcesz być na bieżąco informowany o aktualnych wydarzeniach i artykułach? Zapisz się do newsletter.

Oświadczam, że zapoznałem się i akceptuję: Polityka prywatności